|
||||||
2012-07-06 - piątek - PROCENTER 1 Ponieważ do spotu mamy kilka minut samochodem, więc nie ma powodu by zrywać się skoro świt - mam czas na obserwacje nieba, spokojne śniadanie i oczywiście na porządne wysypianie się. Na początku dzisiejszej galerii kilka widoków z tarasu czyli (jak zwykle) obrazy nieba, rośliny i wszędobylskie koty (sporo jest prześlicznych czarnych). To skoro już mowa o widokach z tarasu - to kilka słów o apartamencie i ośrodku. Apartament bardzo funkcjonalny. Duża sypialnia, wygodna kuchnia i wielki pokój bawialnia i druga sypialnia. Wielki taras, który służy nam za jadalnie (jak miło śniadanie i obiad zjeść na świeżym powietrzu). Ośrodek jest tak usytuowany, że zarówno ran, jak i popołudnia na tarasie jest cień - więc miło i wygodnie można z niego korzystać (zwłaszcza, że mieszkamy na 1 piętrze, więc nam nikt nie zagląda w talerz). Na ośrodku jest basen, ale jeszcze tam nie dotarłem (mam wielki basen w oceanie), natomiast jest tutaj stołówka i bardzo wiele osób korzysta z niej zarówno na śniadania i kolacje (więc problem gotowania odpada, dla osób, które nie chcą). Znajduje się tu również sklep - więc i zakupy nie wymagają wypraw. Apartamenty sprzątane są co dwa dni - duży plus i wygoda. Generalnie na ośrodku jest spokojnie, cicho i miło (mimo, że wiele osób przyjeżdża tutaj z małymi dziećmi) - dlatego mogę polecić to miejsce(!) Dzisiaj znowu atomowo i znowu na Procenter1 (szczegóły lokalizacji znajdują się na stronie Fuereteventura 2011). Na początku miałem wątpliwości czy 4.0 czy 4.7, ale po zejściu na wodę (na żaglu 4.0) przestałem je mieć. Podczas jednego ze skoków wyrwałem strapa (deska nie uległa uszkodzeniu, po prostu gniazdo było już wyrobione) - całe szczęście, że kilka innych gniazd jest dobrych, więc go przekręciłem i można było kontynuować zabawę. Niestety popołudniu wiatr zmienił kierunek i zaczął wiać nieco bardziej z nad lądu. Nie dość, że przychodził w szkwałach, to zamieszał w wodzie. Zaczęły się robić dzikie fale, o kształcie stożków, co powodowało, że pływanie wyglądało jak jazda po dziurach bez amortyzatorów. Mało zabawne i mocno kontuzyjne pływanie - więc dałem sobie spokój i godzinkę wcześniej skończyłem (jutro też jest dzień). W ramach rekompensaty niezła kolacja: fruti-di-mare czyli kalmary i dobra rybka. Dzisiaj również nie spotkałem Mariusza i ekipy z Częstochowy - pewnie pływają na Procenter 2 - się może jutro spotkamy(?) Na zdjęciach z akcji na desce: Dziobak - deska F2 Guerilla 86 i żagiel Sailloft Curve 4.0 Foto: Ewa & Dziobak |
||||||